"Droga do Światła" rozdział II

Łukasz Drążek

Droga do Światła


Mail: drazek.wm@gmail.com
drazekwm@wp.pl

Spis treści
(kliknij na rozdział, żeby go przeczytać, jeśli jest dostępny)


2. Sekret królowej (oglądasz ten rozdział)
5. Bezlitosne więzienie 
6. W poszukiwaniu zaginionego księcia 
7. Geniusz w koronie 
8. Spisek ujawniony 
9. Kryjówka w lesie 
10. Uratować, czy nie uratować? 
11. Labirynt 
12. Konsekwencje pewnych decyzji 
13. Pościg 
14. Zwycięstwo i porażka 
15. Malarka 
16. Gasnące światło 
17. Początek końca 
18. Świat umiera 
19. Rycerz wraca do domu 
20. List 
21. Rozkaz numer 28 
22. Wspomnienia czarodzieja 
23. Matka i syn 
24. Prośba królowej 
25. Jeden przeciw wszystkim 
26. Koniec Tysiącletniej Wojny 
27. Nowy Świat 
Epilog 



Rozdział II

Sekret królowej


            Anastazja Mondar I bała się psychopaty, który spał tuż obok niej. Musiała jednak odrzucić strach i przytulić męża czule w ich wspólnym małżeńskim łożu. Nie mogła sobie pozwolić na okazywanie szczerych uczuć, takich jak niechęć, czy gniew. Tłumiła emocje i skrywała je w sercu niczym skarby. Tam też znajdowały się inne bogactwa: pragnienie miłości, wielkie marzenia, pamięć o rodzinie. Pogodziła się ze swoim losem w momencie, kiedy nałożyła obrączkę na palec Aghera Mondar. Nie zrobiła tego dla siebie, tylko dla królestwa.
            Królowa Anastazja Mondar I leżała w łóżku, gapiąc się w ciemność za oknami swojej sypialni. Mrok zdawał się nieprzenikniony. Niedługo jednak zza horyzontu wyjrzy słońce. I właśnie na to czekała królowa.
Ostrożnie odsunęła ciężkie ramię swojego męża i wyślizgnęła się z łóżka. Zadrżała z zimna, jakie panowało w komnacie. Musiała coś na siebie założyć. I wiedziała co. Podniosła się i poszła do szafy na paluszkach. Uchyliła drzwiczki i wyciągnęła podróżny płaszcz. Założyła go. Otuliła się szczelnie i skierowała kroki w stronę drzwi. Kątem oka zahaczyła o lustro, w którym ujrzała swoje odbicie.
Anastazja miała 39 lat i nosiła bardzo długie blond włosy, spięte teraz w ciasny kok. Miała delikatną twarz i przenikliwe, niebieskie oczy. Z bliska wyglądała na kruchą osóbkę, która wydawała się wręcz balansować na krawędzi między omdleniem a świadomością. Mężczyźni widzieli w niej zdecydowaną królową, ale i też atrakcyjną damę. Kobieta zdawała sobie z tego sprawę. Jej piękno okazało się zarówno wielką zaletą, jak i ogromną wadą. To właśnie jej ujmujący wygląd zadecydował o tym, że Agher ją poślubił.
Poprawiła włosy i zaczęła wkładać buty. Już nie mogła się doczekać, by stąd wyjść. Gdy się podniosła, gotowa do wyjścia, wtedy Agher chrapnął niepokojąco przez sen, na co królowa omal nie pisnęła ze strachu. Była pewna, że ta nocna przechadzka rozwścieczyłaby jej nieobliczalnego męża. Spojrzała na niego. Agher kurczowo zacisnął pięści na pościeli. Walczył przez sen o oddech. Znowu śnił mu się ten sam koszmar. Anastazja wyprostowała się i przed wyjściem wsunęła jeszcze rękę do kieszeni płaszcza. List nadal tam spoczywał. Dobrze. Pora ruszać. Chwyciła klamkę i cichutko wyszła z komnaty.
–Pani, czy coś się stało?– zapytał rosły mężczyzna, odziany w mosiężną zbroję.
–Jest mi niedobrze.– skłamała.– Chcę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Odwróciła się na pięcie i powoli odeszła korytarzem. Gdyby mogła, pobiegłaby z uśmiechem na ustach, jednak w tej sytuacji musiała uważać. W dzisiejszych czasach nie mogła sobie pozwolić na zaufanie do pierwszego lepszego rycerza, bo nie wiadomo, który z nich służył Agherowi.
Kobieta szła dumnie wzdłuż wspaniałego korytarza, pełnego najróżniejszych bogactw. Tu i tam wisiały zachwycające obrazy najwybitniejszych malarzy, otoczone złotymi ramami. Na każdym rogu napotykało się kryształowe wazy pełne pachnących róż. Królowa spojrzała na marmurowy posąg, przedstawiający ją oraz Aghera w objęciach. Minęła go pośpiesznie i westchnęła ciężko. Na całym świecie państwo Laiterrania słynęło z bogactw i ogólnego dobrobytu. Szkoda tylko, że za złotem i diamentami kryło się drugie dno.
Królestwo tonęło w długach. Za kotarą przepychu, splendoru i ogromnych pałaców widniał przerażający rachunek za to wszystko. Kilka lat temu Lainterranii groziło ostateczne bankructwo. Gdyby nie ród Mondar i ich niewyobrażalne dochody. Związek małżeński z Agherem Mondar został zawarty z czystego rozsądku. To był po prostu dobry biznes. Anastazja, jako królowa, zgodziła się na ślub, bo musiała ratować swój lud. Na szczęście jej wyjątkowo bogaty mąż ostatecznie uratował Miasto w Chmurach przed bolesnym upadkiem na ziemię.
Królowa przeszła obok różnokolorowego witrażu i skręciła w prawo. Nocne wędrówki, takie jak ta, zdarzały jej się tylko raz w roku. Podczas nich czuła się prawdziwie wolna. Przez kwadrans nie musiała udawać miłości do agresywnego męża. Nie zachwycała się na widok królewskich klejnotów, zastanawiając się jednocześnie, czy aby na pewno jej poddani mają co jeść. Nie musiała uczestniczyć w balach i spotkaniach dyplomatycznych, bojąc się o jutro. Ta krótka podróż z listem w kieszeni stanowiła dla niej spotkanie z dobrymi wspomnieniami. Jedyne spotkanie w roku. Tylko wtedy nie musiała nikogo udawać.
Pałac królewski Laiterranii wręcz przytłaczał swoją wielkością, dlatego samo wyjście z niego zajmowało wiele czasu. Kobieta na każdym rogu spotykała wysokich i milczących mężczyzn, ubranych w srebrne zbroje, lśniące księżycowym światłem. Nie poruszali się, ale królowa czuła na sobie ich wzrok. Ponownie włożyła rękę do kieszeni, chcąc się upewnić, że koperta nadal tam spoczywa. Wiele ryzykowała takim nieposłuszeństwem. Jej mąż mógłby ją surowo ukarać za zdradę. Ale jak dotąd niczego nie zauważył.
Wreszcie dotarła do głównych wrót pałacu. Omal do nich nie podbiegła, ale w ostatniej chwili się opanowała. „Nie okazuj uczuć.”– pomyślała, czując na plecach wzrok straży. Główne wrota Laiterranii pięły się do sufitu niczym prawdziwa góra zdobiona złotem i srebrem. Potrzeba było siły dziesięciu dorosłych mężczyzn, żeby móc je uchylić. Dlatego też drobniutka królowa skręciła w lewo i wyszła bocznymi drzwiami. Chłód lipcowej nocy otulił jej twarz. Wzięła głęboki oddech. Następnie zeszła po schodach na zadziwiająco rozległy rynek główny. Każdego dnia rynek wypełniał się ludźmi, handlarzami, a czasem nawet cyrkami i wystawami wielkich arcydzieł Agranii. Teraz jednak panowała cisza i spokój. Anastazja przeszła przez rynek, spoglądając w niebo. Świt już blisko. A ona musi na niego zdążyć. Skierowała się do stajni, gdzie czekał na nią jej rumak.
Wydawało się, że minęło pięć minut, ale dla niej upłynęła godzina. Dotarła na miejsce. W stajni nikogo nie zastała. Samodzielnie nałożyła siodło i odwiązała białego konia. Wskoczyła na niego z gracją i popędziła do głównej ulicy. Królowa przemierzała stolicę, mijając zachwycające domy i wspaniałe pomniki. Miasto w Chmurach naprawdę oszałamiało bogactwem. Każdy mieszkał w luksusowej posiadłości, tu i ówdzie pachniały czarujące ogrody, a złote fontanny pluskały wesoło. Wszystko tak wspaniałe... i tak niesamowicie drogie. Choć najwybitniejsze dzieła sztuki, legendarne kryształy i złote ulice wcale nie kosztowały tak wiele, jak oderwanie stolicy Lainterranii od ziemi...
Królowa Anastazja wreszcie wyjechała z miasta, zostawiając za sobą kolosalne mury obronne, bogate wille, fenomenalne widoki oraz swoją maskę. Teraz miała przed sobą rozległe pole, szczerość i wolność. Spięła konia ostrogami i przyśpieszyła. Wiatr trzepotał peleryną jak skrzydłami. Musi zdążyć. Niedługo słońce wyjrzy zza horyzontu.
Jej niecierpliwość dobiegła końca, gdy królowa dotarła do celu: do dwóch wysokich kolumn stojących na podeście. Zatrzymała się przy nich, jak zwykle zastanawiając się, czy stąd nie uciec. Ostatecznie po raz kolejny odrzuciła tę myśl i minęła kolumny z ciężkim sercem. Podeszła do metalowych barierek, otaczających skałę Miasta w Chmurach. I spojrzała w dół. Od ziemi dzieliło ją kilka kilometrów. Z tej wysokości mogła podziwiać rozległe lasy, zielone pola, płynące daleko rzeki oraz okoliczne wsie. Dostrzegła też krater, pozostawiony po ich stolicy. Anastazja przypomniała sobie tę historię. Ten moment, kiedy stolica Laiterranii stała się Miastem w Chmurach.
Laiterrania miała swoją krwawą historię. Od niepamiętnych czasów państwo to toczyło wojnę z sąsiednim krajem: Wotinią. Konflikt trwał od samego początku Agranii. Państwa pałały do siebie szczerą nienawiścią. Krwawe zamachy, przerażający terroryzm, przegrane wojny i śmierć setek tysięcy istnień... Laiterrania nie pamiętała ani jednego dnia przeżytego w spokoju. Oba państwa cechowała niezwykła upartość i żądza pokonania przeciwnika, co zbierało kolejne żniwa. Młoda królowa pamiętała z lekcji historii o Wojnie Stulecia, w której walczyły te dwa zwaśnione narody. Wtedy wszyscy odnieśli porażkę. Pozostały jedynie zgliszcza i śmierć. Ponieważ żaden kraj nie osiągnął ostatecznego zwycięstwa, dalej planowano wojny. Niedługo później Wielka Rada Agranii jednogłośnie uznała, że tak znienawidzone społeczności nie mogły dłużej żyć obok siebie. Dlatego naukowcy zaczęli szukać rozwiązania. Jedno dziesięciolecie później znaleźli wyjście z sytuacji. Należało unieść jedno z miast w powietrze.
Wieść o tak niebezpiecznym przedsięwzięciu obiegła cały świat. Z każdego zakątka zjeżdżali się ciekawscy, by móc zobaczyć przygotowania, natomiast obywatele Laiterranii uciekali w popłochu, nazywając architektów szaleńcami. Niestety nie wszyscy mieli gdzie uciec, więc musieli zostać i patrzeć na ten obłęd. Za pomocą magii wydrążono stolicę z ziemi. Powstały fragment planety opleciono potężnymi łańcuchami, które następnie spięto i zapieczętowano. Skonstruowano również kolosalne balony „północny” i „południowy”, które miały wznieść miasto. Balony wydawały się wyglądać zwyczajnie, jednakże nie wykonano ich z byle jakiego metalu, ale z czystego pyłu Naituelli. Ten cudowny kruszec, odkryty przez najsłynniejszą podróżniczkę w historii, twardością przebijał tysiąc diamentów, a lekkością najlżejsze piórko (mniejsze drobinki same unosiły się w powietrzu). Przygotowania kosztowały ocean monet i góry kosztowności. Ostatecznie król wydał rozkaz: „Do góry!”, zmieniając bieg historii. Wyrwano miasto z ziemi, pozostawiając olbrzymi krater. Mieszkańcy z przerażeniem obserwowali oddalającą się ziemię. W końcu wyrównano poziom i zatrzymano miasto w chmurach. To przedsięwzięcie bezapelacyjnie odmieniło Laiterranię, przynosząc jej sławę i pieniądze. Pierwszy raz w historii świata połączono naukę oraz magię i za ich pomocą zakończono wojnę. Miasto w Chmurach zostało jednogłośnie okrzyknięte I Cudem Agranii. Natomiast magów, architektów i wszystkich uczonych obsypano klejnotami. Ten nagły zwrot w historii zapewnił Laiterranii pokój i wielkie bankructwo.
Anastazja wychyliła się jeszcze bardziej, patrząc prosto w dół, gdzie w kraterze po ich stolicy dostrzegła państwo Wotinia. Kraj z pięknymi budowlami i wspaniałymi pałacami. Pamiętała, jak jej dziadek opowiadał, że Wotinia nie mogła się pogodzić ze spektakularnym sukcesem ich odwiecznych wrogów. Po naradach ostatecznie postanowili przejąć pomysł i wykonać równie szalony eksperyment. Wotinianie usunęli z map dawne tereny i sprytnie przekazali je Laiterranii. W zamian za miejsce w kraterze. Po osiągniętym porozumieniu, Wotinianie wznieśli w kraterze swoją stolicę, którą otoczyli ogromną, magiczną kopułą, otwartą na zewnątrz. Przestrzeń krateru za barierą zalano wodą. To jedyny w Agranii wodny kraj i II Cud Agranii, zaraz po Mieście w Chmurach. Chora zazdrość i nieograniczona ambicja pozwoliły im odwrócić uwagę świata od Laiterranii i przykuć ją na sobie. W ten oto sposób Laiterrania i Wotinia stały się najczęściej odwiedzanymi państwami. Ale najważniejszy był sojusz pomiędzy odwiecznymi wrogami. Niesamowicie kruchy sojusz. Jedno państwo zajęło tereny od powietrza, a drugie od ziemi. Kartografowie łamali sobie głowy nad tym, jak narysować takie dziwactwo na mapie, ale ostatecznie dodano prosty opis. Rzecz, która łączyła te znienawidzone narody to portale. Dwie wysokie kolumny błyskały błękitnym światłem trzykrotnie w ciągu dnia, by otworzyć przejście na wspólny ląd.
Królowej zakręciło się w głowie od patrzenia w dół, więc odwróciła wzrok na horyzont. Dostrzegła pierwsze światło nowego dnia. Tak, w samą porę. Wyjęła zapieczętowany list z kieszeni i pocałowała go.
Już kilka razy tutaj stała. Kilka razy całowała list. Zawsze wykonywała wtedy te same czynności. Poprzedniego dnia pisała wiadomość w sekrecie i pieczętowała ją. Potem wkładała do odpowiedniego płaszcza, a w nocy szybko wymykała się z sypialni i pędziła na kraniec miasta. W tym właśnie liście Anastazja pokazywała prawdziwą siebie. Odświeżała zakurzone wspomnienia, które przez cały rok musiała kryć przed światłem dziennym. Ten jeden poranek pozwalał jej pamiętać o tym, kim tak naprawdę była. Mały, przesiąknięty atramentem kawałek papieru przypominał jej, że kiedyś wiodła lepsze życie. Złote wspomnienia wciąż pozostawały żywe. Właśnie dzięki listom. Nigdy nie były podpisane ani zaadresowane. Anastazja zwierzała się w nich ze swoich przeżyć. Jak spędzała czas z rodzicami, jak spotkała swoją prawdziwą miłość, jak urodziła syna i jak jej go odebrali. Pisała umiejętnie, aby nikt nigdy się nie domyślił, do kogo należał list. Królowa westchnęła. Czy kiedykolwiek uda jej się odnaleźć utraconą rodzinę?
Anastazja spojrzała po raz ostatni na list. Wreszcie wychyliła się za mosiężną barierkę i... wyrzuciła drogocenną kopertę. Ciepły blask słońca oblał jej twarz. Królowa Laiterranii rozpięła swoje złote włosy, uwalniając je na wietrze, niczym flagę niezależnego państwa. Nic nie mówiła. O niczym nie myślała. Po prostu pozwalała łzom wyrzucić z siebie wszystkie emocje. Czy ktokolwiek odnalazł jakikolwiek z wyrzuconych listów? Zapewne tak. Czy jej prawdziwa miłość kiedykolwiek przeczytała choćby jeden z nich? Zapewne nie.
–Pięknie wyglądasz.
Odwróciła się, słysząc znajomy głos. Stał przed nią główny dowódca wojsk Laiterrańskich oraz jej wierny przyjaciel z dzieciństwa: Hubert Oriotti. Potężny mężczyzna z wydatną szczęką, poprószoną krótkim zarostem. Miał długie włosy spięte w kucyk. Na jego twarzy malowały się pamiątki po licznych wojnach, które zwyciężył w Agranii Wschodniej, takie jak szramy i głębokie blizny. Miał 43 lata. Podszedł do królowej, lekko kulejąc, i spojrzał na nią zielonymi oczami.
–Gdybyś nie była zajęta, zaciągnąłbym cię do karczmy.
–Cóż to za bezczelność, panie Oriotti? –odpowiedziała mu, ocierając łzy.– Jak pan śmie? Mogę pana za to stracić!
Spojrzała na niego z udawanym zgorszeniem, po czym uśmiechnęła się promiennie i przytuliła go. Gdy Hubert ścisnął ją za ramiona, Anastazja jęknęła z bólu.
–Co jest?– zaniepokoił się rycerz.
Królowa przykryła ramię dłonią, czując się zawstydzona.
–Nic.– odpowiedziała.
–Uderzył cię?
Królowa odsunęła się od przyjaciela i spojrzała jeszcze raz na pierwszy brzask nowego dnia.
–Pamiętasz, jak wspominałam ci o swojej granicy? Ile mogę znieść?– zapytała.
–Pamiętam.
–Pamiętasz, co ci wtedy powiedziałam?
Hubert kiwnął głową.
–Już dłużej nie mogę. Pora działać.– mruknęła.
Anastazja westchnęła ciężko, zastanawiając się, czy jej list już opadł na ziemię.
–Jesteś pewna? A poprzedni plan?– dopytywał Hubert.
–Minęły dwa miesiące i nie ma żadnych wieści.– oznajmiła.– Potrzebuję kogoś zaufanego. Potrzebuję chwycić los w swoje ręce i coś z nim zrobić. Mam dość udawania. Zmieniłam się, rozumiesz? Już nie jestem tą samą osobą, co kiedyś. Zbyt długo udawałam kogoś innego, zbyt długo zabijałam emocje i marzenia. Aż wreszcie...
–Ale urodę zachowałaś tę samą.– uśmiechnął się mężczyzna, ukazując ukruszony przedni ząb.
Anastazja uderzyła go w ramię. Tylko on potrafił ją rozśmieszyć.
–Chcę wiedzieć, czy wiesz, na co się piszesz.– mruknął Hubert.– I czy wiesz, co ryzykujesz.
Wyrzuty sumienia ukłuły Anastazję.
–Hubercie, jeżeli nie chcesz iść, naprawdę nie musisz.
–Pójdę, bo chcę ci pomóc. Tylko mi powiedz, czy jesteś gotowa na koszty.
–Nie mam nic do stracenia.– odpowiedziała twardo królowa.
–Masz.– przyznał rycerz.– Jesteś bogata. Masz przyjaciół, matkę i dziadka.
–Mam ich wsparcie. Nie możemy dłużej tak żyć, dlatego trzeba działać. Tylko się nie zdradź, dobrze? Nikt nie może o niczym wiedzieć. Powiedziałeś to swoim ludziom?
–Powiedziałem.– przyznał Hubert.– Pojedziemy anonimowo, bądź spokojna.
Anastazja spojrzała ukradkiem na swojego przyjaciela, który zapatrzał się na horyzont. To żołnierz, nie ukazywał emocji, ale w głębi jego serca Anastazja dostrzegła strach. Hubert wiele ryzykował taką niesubordynacją. Mógł zostać zdegradowany. Nie wspominając o surowej karze za zdradę. Oboje mogli albo wszystko zyskać, albo wszystko stracić.
Słońce zalało Agranię nowym dniem.
–Mam je odszukać, nie wiedząc, kto to jest, gdzie mieszka ani jak wygląda.– pomyślał Hubert na głos.– Nie ułatwiasz mi zadania.
Anastazja odwróciła się do niego.
–Powiedziałam ci wszystko, co sama wiedziałam. Północ. Muszą być gdzieś na północy. Sebastian nie wrócił z podróży, nie mam pojęcia, co się stało, dlatego muszę mieć tam swojego człowieka. Zacznij od Madenii, potem odwiedź Lakinię. Szukaj znaku.
–Prawe, tak?– dopytał Hubert.
–Tak. Wiesz, co oznacza?
–Drogę do światła, wiem.– przyznał.– Poetycko. Mąż uwierzył, że to pamiątka rodowa?
–Uwierzył.– powiedziała królowa.
Anastazja westchnęła głęboko.
–Ruszaj w drogę, Hubercie. Dziecko Pokoju odmieni nasz świat. Trzeba je tylko odszukać. Nie zawiedź mnie, ale... uważaj na siebie, dobrze?
Hubert przytaknął cicho i oparł się o barierkę.
–Chcesz pierwszy raz w historii świata na stałe pogodzić nas z wrogiem.
–Z Wotinią.– poprawiła go królowa.
–Obecny sojusz jest wystarczający. Po co go naruszać?
–Obecny sojusz może łatwo pęknąć.– odpowiedziała mu.– Sam wiesz, jak niewiele brakuje do wojny. Potrzebujemy pokoju raz na zawsze.
–Nasz pan... to znaczy król Agher może... to jest jawny spisek, królowo.– wymamrotał Hubert.– Jego najbliżsi próbują zrzucić go z tronu. Jeżeli ktoś się dowie, moja rodzina...
–Ochronię ich. –oznajmiła twardo królowa.– Aniela i Ludwik nie ucierpią.
–Dobrze, Anastazjo. Wyruszymy za kwadrans.
Pożegnali się i rozstali. Anastazja została jeszcze na miejscu. Obserwowała wschód słońca oraz roztaczający się pod nią krajobraz. Wreszcie przełknęła łzy i wskoczyła na swojego konia. Wróciła z powrotem do sypialni i swojego cudownego męża.



-------------------------------------------------------------------------------------------

Piszesz?
Malujesz?
Tworzysz?
Pochwal się swoim talentem na Marzydełku! Nie musisz się nigdzie rejestrować ani absolutnie za nic płacić. Misją Marzydełka jest pokazanie, że warto inwestować w Polskich twórców! Pochwal się swoim talentem TUTAJ i dołącz do grona Marzycieli!
Możesz też pomóc mi wydać książkę i sam na tym ZAROBIĆ! Wesprzyj mnie TUTAJ.


###########################################################################

 Facebook


 YouTube




 Patronite


 Google +

###########################################################################



Marzydełko: wszelkie prawa zastrzeżone. Zabrania się kopiowania jakiejkolwiek treści, loga bądź nazwy. Zabrania się rozpowszechniania bez wiedzy administratora Marzydełka. Marzydełko (na wszystkich portalach społecznościowych) jest wyłączną własnością administratora.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Deklaracja wydawnictwa Oficynka

Wiersz miłosny "Do ciebie"

O co chodzi w Marzydełku?

"Droga do Światła" rozdział I

Wiersz "Wyglądasz wspaniale"