"Droga do Światła" rozdział IV
Łukasz Drążek
Droga do Światła
Mail: drazek.wm@gmail.com
drazekwm@wp.pl
Spis treści
(kliknij na rozdział, żeby go przeczytać, jeśli jest dostępny)
1. Pierwszy cios
2. Sekret królowej
3. Potworna manipulacja
4. Kłótnia małżeńska (oglądasz ten rozdział)
5. Bezlitosne więzienie
6. W poszukiwaniu zaginionego księcia
7. Geniusz w koronie
8. Spisek ujawniony
9. Kryjówka w lesie
10. Uratować, czy nie uratować?
11. Labirynt
12. Konsekwencje pewnych decyzji
13. Pościg
14. Zwycięstwo i porażka
15. Malarka
16. Gasnące światło
17. Początek końca
18. Świat umiera
19. Rycerz wraca do domu
20. List
21. Rozkaz numer 28
22. Wspomnienia czarodzieja
23. Matka i syn
24. Prośba królowej
25. Jeden przeciw wszystkim
26. Koniec Tysiącletniej Wojny
27. Nowy Świat
Rozdział IV
drazekwm@wp.pl
Spis treści
(kliknij na rozdział, żeby go przeczytać, jeśli jest dostępny)
1. Pierwszy cios
2. Sekret królowej
3. Potworna manipulacja
4. Kłótnia małżeńska (oglądasz ten rozdział)
5. Bezlitosne więzienie
6. W poszukiwaniu zaginionego księcia
7. Geniusz w koronie
2. Sekret królowej
3. Potworna manipulacja
4. Kłótnia małżeńska (oglądasz ten rozdział)
5. Bezlitosne więzienie
6. W poszukiwaniu zaginionego księcia
7. Geniusz w koronie
8. Spisek ujawniony
9. Kryjówka w lesie
10. Uratować, czy nie uratować?
11. Labirynt
12. Konsekwencje pewnych decyzji
13. Pościg
14. Zwycięstwo i porażka
15. Malarka
16. Gasnące światło
17. Początek końca
18. Świat umiera
19. Rycerz wraca do domu
20. List
21. Rozkaz numer 28
22. Wspomnienia czarodzieja
23. Matka i syn
24. Prośba królowej
25. Jeden przeciw wszystkim
26. Koniec Tysiącletniej Wojny
27. Nowy Świat
Rozdział IV
Kłótnia małżeńska
Agher
Mondar spoliczkował swoją delikatną żonę, a potem z całej siły ją popchnął. Anastazja
uderzyła o biurko z takim trzaskiem, że hałas usłyszeli ludzie na zewnątrz sypialni.
Królowa
krzyknęła z bólu i upadła na posadzkę.
Agher
zbliżył się do niej. Podniósł rękę. Anastazja zastawiła się przed jego kolejnym
ciosem. Wtedy król Laiterranii zatrzymał się jak sparaliżowany. Wreszcie
prychnął gniewnie i odszedł w stronę okna.
Ich
sypialnia wychodziła na wschód. Słońce już wstało i prezentowało wspaniały
poranek pełen ciepła. Gdzieś z oddali zapiał kogut. Agher westchnął. Ten dzień
tak pięknie się zapowiadał. I co on ma teraz z nią zrobić? To po prostu
niewiarygodne. Okrutne. Obrzydliwe. Anastazja... ta zwykła chciwa zdrajczyni.
–Ty gnoju...–
królowa przełknęła łzy.– Zabiję cię.
–ZAMKNIJ SIĘ!–
ryknął król.– ZAMKNIJ SIĘ!
–Nie masz u mnie
szacunku, rozumiesz? Jesteś skreślony!
Agher wziął leżący nieopodal kielich
i cisnął nim o ścianę. Wino rozlało się, a brzdęk srebra zagrzmiał echem w
całej komnacie. Król Miasta w Chmurach zaklął i podszedł do lustra, żeby zbadać
zadrapanie, którym obdarzyła go żona.
Ujrzał w odbiciu postawnego,
przystojnego mężczyznę o lekkiej nadwadze. Zazwyczaj spokojny, teraz wyglądał
jak chodząca furia. Z jego urzekających szarych oczu wylewał się gniew. Na
wygolonym policzku widniały trzy przeciągłe zadrapania po pazurach Anastazji.
Mężczyzna starł strużkę krwi pięścią.
–Jak możesz
spiskować za moimi plecami.– szepnął.– Dałem ci wszystko. Robiłem to, o co
prosiłaś. Jak możesz...
–Zwykły tyran!–
krzyknęła Anastazja w przerwach między łkaniem a stękaniem z bólu.
–Jak możesz...–
powtórzył.– Zdradzić męża. Własnego króla.
Agher Mondar odszedł od lustra
ciężkim krokiem, po czym opadł na krzesło. Bezradnie ukrył twarz w dłoniach.
Czuł ciepło i dotyk wszystkich dziewięciu palców.
Agher bardzo dobrze pamiętał piekło,
jakie zgotowali mu kiedyś porywacze. Często śnił ten koszmar. A przecież minęło
tyle lat. Ród Mondar należał do absolutnie najbogatszych rodów w całym
kontynencie Agrania. Jego rodzice posiadali banki w ośmiu państwach. Mógł sobie
zażyczyć wszystko, co tylko chciał. W dzieciństwie wybierał spośród najwspanialszych
zabawek, kosztował czekoladowe arcydzieła i bawił się na hucznych przyjęciach
urodzinowych. Jako nastolatek jeździł po świecie i zmieniał dziewczyny jak
rękawiczki. Gdy dorósł, trzymał w garści wszystkich wpływowych ludzi i właściwie
rządził Laiterranią. Za pomocą potęgi pieniądza mógłby kupić świat. Oprócz
kilku wyjątków. Niektóre rzeczy ciężko kupić. Agher o tym doskonale wiedział.
Wydawał setki monet na swoich przyjaciół, a gdy ich potrzebował, wszyscy się
odwrócili.
Niedoceniany i niekochany. Zawsze
zepchnięty na dalszy plan. W dodatku, jako najmłodszy z rodzeństwa, Agher nigdy
nie był brany na poważnie. Szufladkowali go jako „tego młodszego Mondar”. Jego
wredna siostra i dwóch samolubnych braci odpłynęli na inny kontynent, a rodzice
zajmowali się zbijaniem majątku na wschodzie, nie interesując się dziećmi. Więc
co innego mu zostało? Kupował fałszywych przyjaciół. Jedynie babcia widziała w
nim coś więcej niż bryłę złota. Ale odeszła.
Miał niewiarygodny talent do
pieniądza. Zarabiał ich tak wiele, że sam nie wiedział co z nimi zrobić, ani
gdzie je upchać. Kiedyś chciał je wydać i zrobić miejsce w podziemiach swojej
posiadłości, więc zainwestował sporą sumkę w wojsko, ale tylko pomnożył swoje
bogactwo. Pieniądze zapewniły mu cudowne życie, ale i piekło. Pewnego dnia po
powrocie do domu porwało go czterech bandytów. Chcieli okupu. Dużego okupu.
Wiedzieli, kogo porywali. Rodzice Aghera przeczytali ich żądania i wzięli je za
żart albo zmyślną próbę wyłudzenia pieniędzy przez ich syna. Zmienili zdanie,
gdy bandyci wysłali im wskazujący palec lewej ręki Aghera. Natychmiast
zapłacili okup. Kiedy się wreszcie od nich uwolnił, młody Agher natychmiast wyprowadził
się na stałe do Miasta w Chmurach, gdzie poznał kobietę. Długonogą blondynkę o niebieskich
oczach. Anastazję et Lionna I. Zakochał się od pierwszego wejrzenia. Jej ojciec
zmarł, a młoda Anastazja, jako jedynaczka, nie mogła sama wejść na tron
Laiterranii. Agher załatwił sobie ślub i w ten sposób kupił tytuł króla. Nadal
poszukiwał miłości albo przynajmniej prawdziwego uczucia. Wiedział, że ślub z
Anastazją zmieni jego życie na lepsze. Przecież to królowa, bogata dama z
wysokiego rodu. Na pewno nie zgłupieje dla pieniędzy. Oczywiście... a w nocy
poślubnej spali w dwóch osobnych komnatach.
I kiedy tak siedział na krześle,
zrozumiał coś. Niczym nie zawinił. Był po prostu bogaty. Pieniądze
zagwarantowały mu zarówno życie, jak i wiele przykrości.
–Nie mogę tego
zrozumieć.– pytał raz po raz.– Jak mogłaś to zrobić. Dlaczego?
Nie odpowiadała.
–Od samego
początku mnie okłamywałaś.– powiedział.– Ty i cała ta dynastia. Skłamaliście
mi, że twój dawny kochanek zginął na wojnie. Skłamaliście, że twoje dziecko
zmarło przy porodzie. A ja myślałem, że dlatego nie chcesz dzielić ze mną
łoża...
Agher zacisnął pięści.
–Bez pozwolenia
posłałaś dowódcę Oriottiego na prywatną misję odnalezienia tego bachora. I
dopiero teraz dowiaduję się, że on żyje i prawnie dziedziczy tron! Chcesz się
mnie pozbyć! I nawet tego nie ukrywasz! Oskubałaś mnie ze złota, więc już nie jestem
potrzebny, tak?
Czekał na jej odpowiedź, jednak
królowa dalej milczała.
–Od samego
początku... jak mogłaś. I rozumiem, że nie powiesz, z kim masz potomka? I nie
powiesz, dlaczego ci go odebrano? Dlaczego zatajano prawdę przede mną i przed
całą społecznością Laiterranii?
Odpowiedziało mu milczenie.
–CZEMU ZAWSZE
MUSZĘ WIEDZIEĆ OSTATNI!?
Agher
warknął i wstał. Mężczyzna otworzył szufladę komody i pogrzebał w niej. Znalazł
to, czego szukał. Leżały tutaj. Chwycił kartki pergaminu i stanął przy
przestraszonej żonie, która nadal siedziała na posadce i łkała. Rzucił jej stos
kartek w twarz.
–Proszę, możesz je
wyrzucić, jak to robiłaś z tymi swoimi listami.– powiedział.
Królowa wreszcie podniosła głowę i z
przerażeniem spojrzała na niego.
–A co? Myślałaś,
że nie wiedziałem o twoich corocznych przechadzkach? Tolerowałem je, ale koniec
tego! Co pisałaś w tych listach!?
–Nie twój interes.
–WIĘC WYRZUCISZ
TEŻ MOJE WIERSZE!– ryknął tak głośno, że Anastazją wstrząsnęło.– Ty znieczulico,
starałem się być dobrym mężem, robiłem, o co prosiłaś. Wiersze, pieśni,
prezenty...
–Jesteś zerem.
–Co proszę?
–Zerem.– Anastazja
spojrzała na niego z odwagą.– Zrozumiałam to, gdy pierwszy raz podniosłeś na
mnie rękę.
–Bo sama się na
mnie rzuciłaś, idiotko!
–NIE MASZ PRAWA
WYRZUCAĆ LUDZI!!! –krzyknęła, po czym skoczyła na równe nogi.– Nie masz prawa
sprzedawać ich domów!
Agher wziął wdech i wrzasnął na nią
tak, że słyszało to całe królestwo.
–A JAK NIBY MAM
SPŁACAĆ DŁUGI TEGO CAŁEGO BAJZLU!? Mam trzymać tych darmozjadów, którzy przez TRZY
LATA NIE PŁACĄ PODATKÓW!? JAK CHCESZ RATOWAĆ TO KRÓLESTWO?
Królowa Anastazja ubliżyła swojemu
mężowi i z całą siłą go popchnęła. Agher nawet się nie cofnął.
–Nie waż się tak
mówić o moich przyjaciołach! Nie masz prawa, gnoju!
–Nie popychaj
mnie, bo cię uspokoję! Jestem królem...
–NIENAWIDZĘ CIĘ,
IMPOTENCIE!
Królowa wyciągnęła pięść, ale Agher
chwycił ją za nadgarstek i przewrócił na podłogę. Chwycił jej szyję lewą dłonią
i ścisnął bez litości.
–Gdzie pojechali!?–
krzyknął.– GDZIE ICH WYSŁAŁAŚ!?
Anastazja Mondar I próbowała wziąć
oddech. Wbiła pazury w dłoń oprawcy, żeby się uwolnić.
–GADAJ!!!
–P...po...południe...
Agher puścił ją, a kobieta szybko
chwyciła oddech.
–Kłamiesz. Pojechali
na północ. Moi ludzie ich widzieli. Myślisz, że jestem aż tak głupi?
Traktowałaś mnie jak zabawkę.– oznajmił zdruzgotanej żonie.– Wykorzystałaś mój
majątek, nigdy się nie odwdzięczając. Nigdy się nie kochaliśmy, bo szanowałem
twoją bolesną przeszłość. Ale koniec kłamstw. Jeżeli otwarcie wypowiadasz mi
wojnę, ja również to zrobię. Dasz mi syna. Prawowitego dziedzica tronu!
Agher oszalał. To był właśnie ten
moment, kiedy gniew, niespełnienie i nieodwzajemniona miłość przelały czarę.
Granice zostały przekroczone. Agher zaczął walczyć o swoje.
Przygniótł całym ciężarem ciała
swoją żonę.
–Możesz pomarzyć o
dziedzicu, impotencie!– krzyknęła mu w twarz.
Agher
poczuł falę wściekłości. Chwycił pasek spodni.
Wtedy drzwi otworzyły się z
łoskotem.
–Co się tutaj
wyprawia!?
Agher odskoczył od Anastazji.
Zobaczył w drzwiach teściową, byłą królową Laiterranii. Annę et Lionna.
Mężczyzna w pośpiechu zapiął spodnie.
Matka omiotła spojrzeniem całą
komnatę, a potem machnęła długimi, siwymi włosami i podbiegła do wściekłej
córki. Wyglądały bardzo podobnie. Obie spojrzały na króla z wyjątkowym
obrzydzeniem. Nic nie mówiły. Po prostu patrzyły.
–Precz.– warknął
Agher, nie mogąc dłużej znieść, kiedy ludzie tak na niego patrzyli.– Wynocha z
mojej komnaty. Obie.
Kobiety
wstały i skierowały się do wyjścia. Przy drzwiach Anastazja rzuciła mężowi jeszcze
jedną niesmaczną uwagę.
–Ty już lepiej
bądź cicho.– powiedziała jej matka.
Król Laiterranii zatrzasnął za nimi
drzwi.
Agher był władcą tego państwa. I
tylko władcą. Wydał na Anastazję cały swój majątek w nadziei, że go pokocha. Sprzedał
bank, oddał złoto i klejnoty. Wszystko po to, żeby ratować tonący okręt, jakim
była Laiterrania. Nie miał królewskiej krwi ani pokrewieństwa z rodem
szlacheckim. Jedyne, co mu zostało, to kupiony tytuł króla. A teraz chcą mu go
odebrać.
–STRAŻ!
Do komnaty wparował mężczyzna.
–Przyprowadzić Grzegorza
Wikosiego. JUŻ!
Drzwi zamknęły się za strażnikiem.
Anastazja
wysłała najlepszego dowódcę na poszukiwanie prawowitego następcy tronu. Grupę
mężczyzn pod rozkazami samego Oriottiego. Agher musiał ich zatrzymać, zanim
znajdą dziecko.
Odetchnął i wyjrzał przez okno. Już
nie ma odwrotu. Mógł teraz tylko walczyć. Jeżeli będzie musiał, wyśle za
Hubertem całą armię i ukarze go za zdradę.
Z oddali znowu zapiał kogut. A miał
być taki piękny dzień.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Piszesz?
Malujesz?
Tworzysz?
Malujesz?
Tworzysz?
Pochwal się swoim talentem na Marzydełku! Nie musisz się nigdzie rejestrować ani absolutnie za nic płacić. Misją Marzydełka jest pokazanie, że warto inwestować w Polskich twórców! Pochwal się swoim talentem TUTAJ i dołącz do grona Marzycieli!
Komentarze
Prześlij komentarz